W Mikołowie na trybunach zasiedli w końcu kibice a na murawie bardzo ważny mecz rozegrali nasi piłkarze.
Do Mikołowa po ważne punkty przyjechała ekipa Śląska Świętochłowice, ale punktów przed własną publicznością nie zamierzali bez walki oddać nasi zawodnicy. Oba zespoły mają pod koniec rozgrywek podobną sytuację bowiem walczą o utrzymanie. Remis w tej konfrontacji nikogo nie zadowalał bo przed spotkaniem w ligowej tabeli podopieczni trenera Wolaka tracili do Śląska 3 oczka. Ciężar gatunkowy meczu był więc dla naszych zawodników ogromny. Pierwsza połowa nie obfitowała w akcje, które kończone były celnymi strzałami, żadna z drużyn praktycznie nie zagroziła poważniej bramkarzom. Jeśli dochodziło do strzałów to zazwyczaj były one niecelne. Po stronie AKSy próbowali między innymi Rusz (nie zdołał jednak wykończyć główką dośrodkowania Bąka po rzucie wolnym) i Tsuleiskiri, którego strzał pewnie złapał Stopyra. Najgroźniej było pod obiema bramkami z powodu wykonywania stałych fragmentów gry a było ich w całym meczu dosyć sporo z racji wielu fauli spowodowanych walką o każdy centymetr boiska. Sędzia Piszczelok pokazał w całym meczu aż 9 żółtych kartek (5 dla AKS, w tym 2 dla Tsuleiskiriego) oraz dwa razy wyciągał żółty kartonik karząc najpierw trenera gości (w 56 minucie) a później trenera mikołowian w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Goście najlepszą okazję do zdobycia prowadzenia mieli w 54 minucie. Dośrodkowanie z lewej strony minęło próbującego interweniować Szczepka, odbiła się od Biernackiego i zmierzała do mikołowskiej bramki, w ostatniej chwili dobrze asekurujący bramkarza Wujec zdołał ją jednak wybić z linii i na tablicy nadal widniał bezbramkowy remis. W 70' stało się to, na co czekali zgromadzeni na stadionie kibice. Akcję mikołowian sfinalizował bramką Zamojda. Wszystko rozpoczęło się od wybicia piłki "z piątki" przez Szczepka (asysta drugiego stopnia), którą w środku pola opanował Tsuleiskiri i posłał piłkę między dwoma obrońcami gości. Do futbolówki dobiegł Zamojda i choć pierwsza próba strzału lewą nogą ugrzęzła gdzieś między nogami powracających defensorów Śląska to poodbijała się na tyle szczęśliwie, że mógł poprawić pierwszą nieudaną próbę swoją lepszą - prawą nogą i pokonał bramkarza gości ku uciesze wszystkich sympatyków AKS. Jak się później okazało była to bramka jedyna ale za to rozstrzygająca losy całego spotkania na korzyść podopiecznych trenera Wolaka. Nasi zawodnicy mieli jeszcze kilka szans na dobicie przeciwników ale zabrakło sił na podwyższenie prowadzenia. Ważne 3 punkty zostały w Mikołowie.
"Tak jak się spodziewaliśmy był to bardzo trudny mecz, przez cały czas trzeba było wytrzymywać ciśnienie i presję wyniku bo w tym spotkaniu ta presja oczywiście nam towarzyszyła. Dlatego nasi zawodnicy w poczynaniach ofensywnych musieli być bardzo czujni aby za bardzo się nie odkryć. W pierwszej połowie obejrzeliśmy przeciętne widowisko, niezbyt ciekawe dla kibiców. Styl gry nie był jednak dla nas najważniejszy, na pierwszym miejscu stawialiśmy sobie zdobycie ważnych trzech punktów. W drugiej połowie po zdobyciu przez nas bramki przeciwnik trochę się odkrył dzięki czemu mieliśmy więcej sytuacji i mogliśmy ten mecz szybciej zamknąć. Teraz nie jest już to ważne, wygraliśmy i dopisaliśmy w tabeli ważne trzy punkty. Brawa dla chłopaków bo włożyli w ten mecz sporo serca i nerwów. Zrobiliśmy jeden z ważnych kroków do realizacji celu, który na ten moment sobie zakładamy, czyli utrzymanie AKS w IV lidze, ale musimy nadal być czujni, grać ambitnie i zadziornie bo tego nam niestety brakowało w przegranych przez nas meczach" - skomentował trener Tomasz Wolak
Kolejny mecz nasi zawodnicy rozegrają w środę o godzinie 18:00 w Będzinie z RKS Grodziec.
AKS MIKOŁÓW - Śląsk Świętochłowice 1:0 (0:0)
bramka: 70' Mateusz Zamojda
Na zdjęciu Mateusz Zamojda - strzelec jedynej bramki w meczu ze Śląskiem Świętochłowice